wtorek, 29 kwietnia 2014

Wiosna na ustach- Bourjous Rouge Edition i Color Boost

Ostatnio zrobiłam duże zakupy szminkowe- konturówkę i szminkę Essence pokazywałam TU. Dziś pora na Bourjous. Skuislam się na Color Boost w odcieniu Fuchsia Libre (mam już Orange Punch) i szminkę Rouge Edition.




Color Boost to szminka/błyszczyk w modnej ostatnio formie grubej kredki. Kolor jest intensywny, błyszczący o półtransparentnym wykończeniu. Pisałam o nim TU.
Rouge Edition to "klasyczna" szminka. Mocno kryje i jest baaaardzo trwała.
Wybrałam intensywny róż- nr 12 Rose Neon Ouvert.



Główną zaletą szminki jest jej trwałość- spokojnie wytrzymuje cały dzień a przy tym nie wysusza ust. Pierwszy raz musiałam użyć płynu do demakijażu do usunięcia szminki ;). Poza tym bardzo podoba mi się jej opakowanie- proste, z czarnego plastiku ale nie tandetne. Szminka kosztuje ok 40zł i dostępna jest w 9 kolorach.

I na koniec wszystkie kolory. Po lewej stronie Color Boost, po prawej Rouge Edition.
Myślę, że będą mi towarzyszyć w makijażu całą wiosnę i lato.









sobota, 19 kwietnia 2014

Dziegciowa maska oczyszczająca do twarzy od Babuszki Agafii

Jakiś czas temu pokazywałam dużą porcję kosmetyków Babuszki Agafii, w poręcznych opakowankach (TU). Testowanie zaczęłam od Ekspresowej Regenerującej maski do włosów. Była w porządku, ale niczym szczególnym się nie wyróżniała. Następnie przyszła kolej na Zmiękczający Peeling do stóp- całkiem niezły.
Ale prawdziwym hitem okazałą się maska do twarzy. Otwierając ją po raz pierwszy trochę się bałam- zapach dziegciu nie należy do przyjemnych. A maska pachnie obłędnie! Intensywnie ziołowo, trochę męsko- chciałabym mieć takie perfumy ;). Ale nie z powodu zapachu używa się maseczek.

Po pierwszym użyciu, nie zauważyłam żadnej drastycznej zmiany. Ale już po kilku użyciach (stosuję ją 2 razy w tygodniu) skóra stała się bardziej oczyszczona i gładka, wydaje mi się też, że przed okresem pojawia się mniej krost na twarzy. Plusem jest też to, że maska nie wysusza i nie podrażnia skóry, co przy produktach oczyszczających czasem się zdarza. No i ten zapach ;).
skład


Maska jest wydajna, ale jak ją zużyję na pewno kupię kolejne opakowanie. A w międzyczasie sprawdzę jeszcze Maseczkę Odmładzającą z mlekiem łosia i Odświeżającą z Irysem.
Cena- 7zł za 100ml.



niedziela, 6 kwietnia 2014

Masło kakaowe i malina

Dwa peelingi The Body Shop. Pierwszy, którego używam już od około miesiąca pochodzi z serii z Masłem Kakaowym drugi to nowość z serii Malinowej.


Peelingi różnią się konsystencją. Kakaowy jest kremowy, z małymi dość ostrymi drobinkami, malinowy to galaretka ze ścierającymi drobinkami i pestkami malin.

Ciężko mi powiedzieć, który bardziej lubię. Kakaowy na pewno peelinguje lepiej- po użyciu skóra jest gładka i nawilżona. Dzięki temu, że ma kremową konsystencję nie spływa i nic się nie marnuje ;). Średnio podoba mi się jego zapach- jest mdły i taki bez wyrazu.
Natomiast malinowy od razu po otwarciu sprawia, że mam ochotę go zjeść. Ma bardzo intensywny, malinowy (ale nie sztuczny) zapach. Trochę gorzej ze ścieraniem. Galaretka jest dość rzadka i duża część peelingu ląduje pod prysznicem zamiast na skórze. Po użyciu nie zauważyłam, żeby skóra była gładsza.


Peeling kosztuje 69zł za opakowanie 200ml. Moim zdaniem ta cena to przegięcie. Załapałam się na promocję -30% i mimo to uważam, że kosztuje zbyt dużo. Lepiej kupić sobie dżem ;).
Gdy skończę te peelingi, wrócę do tych z Organic Shop (pisałam o nich TU)

wtorek, 1 kwietnia 2014

Pielęgnacja twarzy- kolejny update.

Odkąd ostatnim razem pokazywałam kosmetyki, których używam do pielęgnacji twarzy (TU) zmieniło się dużo. A właściwie wszystko :). Nie wykluczam, że kiedyś wrócę do kremów Normamat Ireny Eris, ale na razie daję szansę innym.

Do mycia twarzy używam pianki Organic Therapy i na pewno nie jest to moje ostatnie opakowanie. Pianka przepięknie pachnie i łagodnie ale skutecznie oczyszcza twarz. Na początku odrobinę przeszkadzało mi, że po użyciu pozostaje lepka warstwa, która na szczęście szybko znika. Za opakowanie (150ml) zapłacimy ok 16zł.
Kolejnym krokiem jest Bakteriostatyczny Płyn Oczyszczający Pharmaceris T. Przeznaczony do stosowania nie tylko na twarzy, ale też na plecach i dekolcie. Pisałam o nim TU.
I najnowszy nabytek- po skończeniu Mikrodermabrazji z Daxa wróciłam do Body Shopa- skusiła mnie promocja dzięki której produkt był o połowę tańszy. Dla mnie jest to najlepszy domowy peeling do twarzy.


A teraz kremy.
Na dzień od kilku dni stosuję Iwostin Rosacin Krem do skóry z trądzikiem różowatym. Na razie zauważyłam, że dobrze nawilża, nie zapycha i współpracuje z bazą Clinique i podkładem. Ma też SPF 15. Krem jest bezzapachowy, ma beżowy kolor i zawiera składnik (Optisol) który teoretycznie maskuje zaczerwienienia.
Krem do oczu, to kosmetyk, którego długo unikałam. Ale postanowiłam zacząć poświęcać trochę więcej uwagi pielęgnacji tych okolic. Padło na krem Clinic Way Ireny Eris. Opakowanie typu airless z pomką zawiera 15ml kremu. Ilość, która wydobywa się po jednym "pompnięciu" jest zbyt duża, wystarczy wcisnąć do połowy. Krem szybko się wchłania, nie zostawia tłustej warstwy i nie podrażnia moich oczu.
Krem na noc to Detox od Baikal Herbal. Wspominałam o nim już TU. Krem dobrze nawilża skórę, nie zapychając jej. Pachnie jak siano, ale da się to przeżyć.
I ostatni nabytek- serum Mesotherapist od Dermiki. Jest to olejek do skóry dojrzałej i suchej, czyli takiej której nie mam. Ale stosuję go na noc, na razie raz w tygodniu żeby intensywniej nawilżyć i odżywić skórę twarzy. 30ml olejku kosztuje 79zł. Możliwe, że z czasem zacznę używać olejku częściej, ale nie chcę zbyt obciążać skóry, żeby nie odwdzięczyła się wysypem krost. Olejek ma przyjemny, "luksusowy" zapach i pipetę, z której potrafi zbyt łatwo się wydostać.

Któryś z kosmetyków Was zainteresował?