sobota, 22 lutego 2014

Mój demakijaż

Po długich poszukiwaniach skutecznego kosmetyku do demakijażu udało się- znalazłam!
Jest to żel usuwający makijaż wodoodporny z Sephory.
Zamknięty jest w przezroczystej butelce o pojemności 125 ml, z pompką.
Wg instrukcji powinno nakładać się go na wacik i nim zmywać makijaż, ale moim zdaniem lepiej działa gdy nałoży się go bezpośrednio na powieki, rozprowadzi a potem zmyje wacikiem. Jedna pompka wystarcza do demakijażu oczu.

Żel jest bezzapachowy, nie pozostawia tłustej warstwy i nie podrażnia moich oczu, mimo że są dość wrażliwe. Dokładny demakijaż zajmuje mi teraz dosłownie chwilkę! Żel kosztuje 29zł i na pewno kupię go ponownie. 

Drugi produkt, który chcę pokazać nie zachwycił mnie tak bardzo, ale nie jest zły. 

Są to płatki do demakijażu nasączone olejkiem migdałowym. Kupiłam je z myślą o wyjazdach.
W opakowaniu znajdziemy 100 płatków.

Są one znacznie cieńsze niż zwykłe płatki kosmetyczne i do porządnego usunięcia tuszu zużywam 4.
Mają intensywny zapach i zostawiają tłustą warstwę na powiekach, ale nie podrażniają.

Nie pamiętam ceny, ale nie były drogie i stanowią dobrą alternatywę dla chusteczek do demakijażu, które zawsze podrażniały mi oczy a nie radziły sobie z tuszem.

wtorek, 18 lutego 2014

Dobra baza to podstawa

Do tej pory żyłam w przekonaniu, że lakier podkładowy jest zupełnie zbędną warstwą. Top, owszem czasem zdarzyło mi się użyć, ale nie starczało mi cierpliwości żeby dołożyć do tego bazę.
Teraz już wiem, że to był błąd. Essie First Base zupełnie zmieniło moje podejście do manicure'u.
Kupiłam za pół ceny w czasie likwidacji Douglasa. I już wiem, że jak się skończy kupię następną butelkę.

Nagle okazało się, że lakiery, które do tej pory zaczynały ścierać się już drugiego dnia po nałożeniu teraz są w stanie wytrzymać 4 dni w stanie nienaruszonym :). Szczególnie cieszy mnie współpraca z moim ukochanym kolorem Essie Splash of Grenadine, który zaczynał znikać prawie bezpośrednio po nałożeniu. A teraz spokojnie wytrzymuje parę dni, mimo zmywania naczyń, podłóg itp.


Baza zamknięta jest w buteleczce o pojemności 15ml. Pędzelek jest węższy niż w kolorowych lakierach Essie. Wysycha szybko. Cena regularna to chyba ok 40zł. Warto :)

środa, 12 lutego 2014

Pharmaceris N

Moja twarz jest kapryśna i gdy zbyt intensywnie skupiam się na zwalczaniu zaskórników i nadmiernego błyszczenia to na pierwszy plan wychodzą rozszerzone naczynka i skłonność do zaczerwienień.
Dzieję się tak szczególnie przy takiej pogodzie jaką mamy teraz. Nie pozostaje mi wtedy nic innego jak porzucić ostre peelingi i sięgnąć po kosmetyki łagodzące.
Bardzo lubię lubię te z Pharmaceris N, a szczególnie piankę do mycia twarzy i peeling enzymatyczny.

Pianka porządnie oczyszcza twarz nie wysuszając jej. Nie mam po niej uczucia ściągnięcia skóry i nie pieką oczy. Opakowanie zawiera 150ml kosmetyku, który jest dość wydajny- jedno naciśnięcie pompki uwalnia wystarczająco dużo pianki do porządnego umycia twarzy. Cena to 28zł.


Drugi kosmetyk to peeling enzymatyczny- jeden z niewielu który naprawdę działa.


Efekty na pewno nie są takie jak po Mikrodermabrazji z Daxa, ale jednak skóra jest zauważalnie gładsza i wygląda na bardziej wypoczętą. I to wszystko bez żadnego tarcia. Instrukcja na opakowaniu zaleca trzymanie peelingu na skórze od 5 do 8 minut, ja pozostawiam nawet na 15. Nigdy nie zdarzyło mi się żeby peeling mnie podrażnił.
Tubka peelingu o pojemności 50ml kosztuje około 24zł.
W SuperPharmie często zdarzają się promocje na produkty Pharmaceris- warto na nie poczekać.



poniedziałek, 10 lutego 2014

Estee Lauder Pure Color Illuminating Powder Gelee Tease

Róż kupiłam w Douglasie, którego likwidowali i kosztował połowę regularnej ceny.
Zachwyciło mnie już opakowanie. Jest złoto i na bogato. Szkoda tylko, że się palcuje.
 Sam róż jest bardzo ładnie wytłaczany- aż szkoda psuć. Dołączony jest do niego dziwny aplikator- wygląda jak powiększona wersja pacynki do cieni do powiek. Moim zdaniem nie nadaje się do niczego, do nakładania różu używam pędzla flat top.
 Na początku róż onieśmielił mnie swoim błyskiem, ale okazało się, że na twarzy prezentuje się świetnie. Nie wiem jak to się dzieje ale dodaje makijażowi takiej świeżości i lekkości, zdecydowanie nie wygląda tandetnie. Róż ma bardzo przyjemną konsystencję i jest trwały. Efekt można stopniować dokładając kolejne warstwy. Chociaż dopiero zaczęłam go używać i do końca jeszcze daleko, już żałuję, że to edycja limitowana.

niedziela, 9 lutego 2014

Sephora Rouge Infusion + Glossy gloss

Jakiś czas mnie tu nie było, bo zaatakowało mnie paskudne choróbsko, ale już jest lepiej i chętnie pokażę moje ostatnie zakupy.

Sephora Rouge Infusion czyli atrament do ust. Moim zdaniem konsystencja bardziej przypomina modne ostatnio lakiery do ust niż tinty. Do wyboru mamy 14 kolorów- ja wzięłam jeden z ciemniejszych N12 Cherry Nectar.
Opakowanie przypomina  probówkę, aplikator jest klasyczny "błyszczykowy" i umożliwia precyzyjne nałożenie atrametu na usta.


Kolor jest bardzo intensywny, zgodnie z obietnicą producenta nie zostawia smug i się nie klei. Trwałość jest zadowalająca- spokojnie wytrzyma około 5 godzin, ale na 10, które obiecuje Sephora nie ma co liczyć.
Dużym plusem jest to, że nie wysusza ust. Kosztuje 55zł, co jest trochę wygórowaną ceną, ale przy okazji jakiejś promocji -20% już nie jest tak źle.




I produkt, którego zakupu nie planowałam ale był przeceniony na 12,9 zł, więc musiałam go wziąć :).
Błyszczyk Glossy Gloss w kolorze Raspberry Ice- czyli chłodny róż.
Nie jestem fanką takich aplikatorów, bo zawsze muszę i tak poprawić palcem, ale to właściwie jedyne do czego mogę się przyczepić. Błyszczyk nie klei się, troszkę nawilża usta i ma śliczny kolor.




Przy okazji tych zakupów znalazłam wreszcie dobry produkt do demakijażu oczu, ale o tym w osobnym poście.

poniedziałek, 3 lutego 2014

Mini post denkowy

Dziś tylko trzy produkty- żel pod prysznic, szampon i serum do biustu.



Żel pod prysznic The Body Shop z serii Masło Kakaowe. Należało do zestawu, który dostałam w prezencie. Żel jest gęsty, pachnie przyjemnie (ale nie kakaowo) i nawilża skórę- bardzo dobre rozwiązanie na zimę. Czyli jak na razie wszystko w porządku. Niestety uwięziony jest w butelce z tak twardego plastiku, że próba wydobycia żelu spokojnie może zastąpić ćwiczenia. Myślę, że nie kupię żelu z Body Shopa, chyba że zmienią opakowania.

Kolejny produkt to Serum wypełniające biust Tołpy. Nie stosowałam go bardzo regularnie i nie zrobiłam pomiarów przed i po. Dlatego nie jestem w stanie jednoznacznie ocenić czy zwiększa obwód do 3cm i unosi do 2cm, co obiecuje producent. Ale używa się go przyjemnie, ma taką śmietankową konsystencję, szybko się wchłania i ładnie pachnie. Tylko czy to wystarczy skoro kosmetyk kosztuje prawie 50zł? Chyba nie.


:)
I na koniec szampon kokosowy Vatika nadający objętość. Zużyłam już kilka butelek i jestem z niego zadowolona. Po umyciu włosy są naprawę uniesione u nasady. Ma świeży zapach, który kojarzy mi się z czystością. Chociaż czytając jego opisy w sklepach internetowych można odnieść wrażenie, że jest super naturalny to skład temu zaprzecza. Składniki roślinne są na samym końcu, a przed nimi formaldehyd .
U mnie szampon nie spowodował podrażnień ani łupieżu. Pewnie jeszcze do niego wrócę. Kosztuje ok 12zł za 200ml.