Sephora Rouge Infusion czyli atrament do ust. Moim zdaniem konsystencja bardziej przypomina modne ostatnio lakiery do ust niż tinty. Do wyboru mamy 14 kolorów- ja wzięłam jeden z ciemniejszych N12 Cherry Nectar.
Opakowanie przypomina probówkę, aplikator jest klasyczny "błyszczykowy" i umożliwia precyzyjne nałożenie atrametu na usta.
Kolor jest bardzo intensywny, zgodnie z obietnicą producenta nie zostawia smug i się nie klei. Trwałość jest zadowalająca- spokojnie wytrzyma około 5 godzin, ale na 10, które obiecuje Sephora nie ma co liczyć.
Dużym plusem jest to, że nie wysusza ust. Kosztuje 55zł, co jest trochę wygórowaną ceną, ale przy okazji jakiejś promocji -20% już nie jest tak źle.
I produkt, którego zakupu nie planowałam ale był przeceniony na 12,9 zł, więc musiałam go wziąć :).
Błyszczyk Glossy Gloss w kolorze Raspberry Ice- czyli chłodny róż.
Nie jestem fanką takich aplikatorów, bo zawsze muszę i tak poprawić palcem, ale to właściwie jedyne do czego mogę się przyczepić. Błyszczyk nie klei się, troszkę nawilża usta i ma śliczny kolor.
Przy okazji tych zakupów znalazłam wreszcie dobry produkt do demakijażu oczu, ale o tym w osobnym poście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz