sobota, 28 grudnia 2013

Clarins Truly Matte Pore Minimizing Serum

Dziś recenzja serum zmniejszającego widoczność porów, którego używam od dwóch miesięcy.
I muszę przyznać, że mam duży problem co tu napisać. Gdybym oceniała serum po pierwszych dwóch tygodniach recenzja byłaby entuzjastyczna. Tera
z już taka nie będzie. Ale od początku:

Opakowanie
Elegancki szklany pojemnik z fatalną pompką, która dozuje kosmetyk w dowolnym wybranym przez siebie kierunku. Uciążliwe, ale jak trzyma się ją bardzo blisko ręki to jest szansa, że na niej wyląduje serum.

Działanie
No i tu pojawia się problem. Kosmetyk stosuję sumiennie, rano i wieczorem na nos i brodę. O ile na początku wydawało mi się, że skóra jest wygładzona a zaskórniki mniejsze, to po pewnym czasie przestałam zauważać jakąkolwiek poprawę. A nawet zauważyłam pojawianie się nowych zmian na brodzie. A co obiecuje producent?
Wyjątkowa receptura, dzięki której pod kontrolą pozostaje wytwarzanie sebum - wydzieliny gruczołów łojowych, ich aktywność ulega spowolnieniu. Rozszerzone pory stają się mniej widoczne, a z upływem czasu cera wygląda nieskazitelnie, niezależnie od zmieniających się warunków. Z każdym dniem skóra staje się gładsza, a jej powierzchnia bardziej wyrównana, cera odzyskuje zdrowy i matowy wygląd. /douglas.pl/



Moja cera zdecydowanie nie jest bardziej wygładzona, może pory są minimalnie mniejsze i troszkę wolniej się przetłuszcza. Na pewno nie są to wyraźnie widoczne efekty, których się spodziewałam.


Cena
Serum kosztuje 129zł za 30ml, co nie jest ani szczególnie wysoką ceną za kosmetyk tej firmy. Jednak biorąc pod uwagę efekty, a raczej ich brak to jest to zdecydowanie za dużo.

Poszukiwania kosmetyku, który pokonałby moje pory trwają. Macie jakieś sugestie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz