wtorek, 15 października 2013

Wszyscy mają Yankee Candle...

Mam i ja! Oszczędzę czytelnikom (jeśli jacyś są) i sobie kwiecistych opisów zapachów, które przetestowałam. Odbiór zapachów jest kwestią mocno indywidualną, więc jedyną drogą na znalezienie tych ulubionych jest testowanie. Na szczęście cena wosków jest przystępna i nawet jak trafimy na jakiegoś śmierdziela to nie ma dramatu.Woski są bardzo wydajne i naprawdę wystarczy odłamać niewielki kawałek i wrzucić do kominka. A co jeśli ktoś tak jak ja wrzucił całą tartę, a przyszła nowa dostawa i musi już teraz natychmiast wypróbować nowe zapachy? Ostatnio wpadłam na pomysł: papilotka na muffiny!

 Wlewamy płynny wosk, on elegancko zastyga, nic się nie wylewa...
Potem papierek wyrzucamy i znów mamy elegancki kształt gotowy do użytku. Włala :)
















Oprócz wosków YC, miałam też Little Hotties Bomb Cosmetics. I co? I nie polecam- wszystkie miały taki sam zapach (a powinny być różne) i brokat (po co?). Jedyna zaleta to fajny, malutki rozmiar wosku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz